0 produkty/ów
Brak produktów w koszyku.
Powrót do sklepuNie ma dla mnie imprezy bardziej ważnej i sentymentalnej niż Mazowiecki Gravel. Projekt pod jaki działałem od początku i żyje nim praktycznie cały rok. Pierwsza edycja w 2021 roku miała być idealną imprezą na początek, lecz przez pogodę i traktory, które wcześniej rozjechały trasę, był to jeden z najbardziej wymagających formatów szutrowego ultra w kraju. A jak było w 2022? Zapraszam do lektury 😉
Wspomnienia z pierwszej edycji
Rok temu do dyspozycji uczestników był jeden format – ultramaraton 528km. Pętla startująca z Warki była rozciągnięta dookoła Warszawy i jak wspominałem we wstępie, była naprawdę wymagająca. Najlepiej opisać mogą to żartobliwe propozycje zmiany nazwy odnoszące się do plaż i pustyń – piasek był dominującym wrogiem obok pogody. Mimo płaskiego terenu, przejazd przez trasę stanowił ogromne wyzwanie dla startujących oraz ich maszyn. Już na zawsze zapamiętam pokonywanie ostatnich 100km bez hamulców.
Wybór formatu
Od początku wybór był oczywisty – MG500. Kalendarz wymusił jednak zmianę na nowy format – MG200. Z początku odbierałem to jako pstryczek w nos od losu, jednak finalnie był to dobry wybór. Mniejszy dystans okazał się być strzałem w dziesiątkę dla wielu uczestników. Dla jednych było to wymuszone małą ilością wolnego czasu, dla drugich idealny dystans na początek przygody w szutrowym świecie.
Trasa
Ostatnio byłem na Sudovii Gravel, więc miałem sporo pięknych widoków w pamięci. Chłopaki z Mazowieckiego Gravela jednak odrobili lekcje, całość uzupełniła piękna pogoda. Naprawdę nie miałem pojęcia, że nasz region jest taki piękny! Na uczestników czekały prawdziwe szutrowe autostrady i wysokiej jakości malownicze drogi asfaltowe. Trasa była do pokonania nawet na rowerze szosowym (co udowodniło kilku zawodników z dobrymi czasami). Naturalnie piaski i trudniejsze odcinki się zdarzały, aczkolwiek były krótkie i rzadkie. Pozwoliło to na szybszą jazdę, świetna trasa dla tych, którzy chcą pierwszy raz złamać barierę 200km na rowerze.
Warto wspomnieć o dużej ilości otwartych sklepów, miało to kluczowe znaczenie, bo przy otwartym niebie, słońce potrafiło dać w kość. Powodowało to szybkie opróżnianie bidonów. Dodatkowo na uczestników czekały dwa pit-stopy w Warce i Grójcu. Pierwszy był bezpośrednio na trasie i świetnie widoczny, drugi pominięty chyba przez większość uczestników.
Podsumowanie
Impreza stała na naprawdę wysokim poziomie. Mazowiecki Gravel był świetnym miejscem dla każdego szutrowego kolarza, każdy mógł wybrać odpowiedni dystans i pokonać go według swoich założeń. Na obu dystansach organizatorzy zapewnili dach do spania, więc Ci preferujący sen na trasie mogli zredukować swoje ekwipunki. Na mecie czekał dobry, dwudaniowy posiłek. Dodatkowo możliwe było skorzystanie z serwisu rowerowego pierwszej potrzeby (stanowisko Roadbike). Myślę, że MG to już dla mnie klasyk i będę wracał w każdym roku.
Autor: Michał Ajzyk