0 produkty/ów
Brak produktów w koszyku.
Powrót do sklepuJak przy każdym ultra, trudno opisać wszystko w słowach, szczególnie w momencie, gdzie dane jest przeżyć całość w skrajnych warunkach pogodowych. Miniona edycja Sudovii była zdecydowanie trudna, bogata i wyjątkowa.
3 formaty
To była impreza zdecydowanie dla wybrednych: ultra, etapówka, a może formuła krótszego maratonu? Możliwość wyboru jednego z trzech formatów pozwalało na wiele opcji przyjazdu, solo lub z rodziną. O ile ultra jest oczywistością, krótsze maratony jako dodatek do pierwszego również, to wyścig etapowy jest już jedynym tego rodzaju w kraju.
Osobiście postawiłem na etapówkę, czego trochę ostatecznie żałowałem, lecz każde doświadczenie jest na wagę złota. Pogoda niestety nie dopisała na drugim i trzecim etapie. Tego typu format jest bardzo ciekawy, lecz nie dla każdego, osobiście wolę jazdę non stop do końca i samemu decydować o długości przerw… aczkolwiek wcześniej nie miałem tej pewności. Dzięki Sudovii mogłem zdobyć nowe doświadczenia i wiedzę na przyszłość, każdemu mimo wszystko polecam spróbować tego typu formatu i ocenić samemu. A jeśli planujesz wpaść na weekend z rodziną, spędzić z nią czas, dodatkowo zaliczyć piękną trasę, to szykuj się na maraton, który składa się z drugiego etapu.
Trasa i organizacja
Naprawdę jestem wdzięczny pasji do tego typu kolarstwa, bo kolejny raz odwiedzam region, do którego możliwie nigdy bym nie zawitał. Suwalszczyzna to absolutny szutrowy raj (fani szosy również się tutaj odnajdą). Gładkie szutry ciągnące się kilometrami, piękne tereny Wigierskiego Parku Narodowego, co jakiś czas przejazd wokół jezior. Całość uzupełnia duża liczba przewyższeń jak na tę część geograficzną kraju (blisko 2000m/100km).
Przez warunki atmosferyczne doszło do skrócenia drugiego etapu (również maratonu) o około 40km i trzeciego etapu o 20km. Ultramaraton pozostał bez zmian (413km). Pierwszy dzień był piękny, słoneczny, idealny. Drugi zaczął się naprawdę dobrze, aczkolwiek po około półtorej godziny od startu zaczęło lać… i trwało to bez przerwy do końca dnia.
Strome podjazdy pełne błota i z pozoru proste leśne odcinki zamieniły się w katorgę. Całość uzupełniał brak zadaszonych miejsc na trasie (przystanków, wiat itp.), nie było możliwości poza bufetem przebrania się/dokonania szybkiej naprawy. Konsekwencje były oczywiste, po kilku godzinach klocki hamulcowe kończyły się, przednie przerzutki zmieniało się kopnięciem lub ręcznie. Tutaj zmuszony byłem zakończyć swoją przygodę z Sudovia Gravel. Brak hamulców, martwy suport, ledwo pracujące kółka przerzutki.
A co do tematu organizacji, pierwsza klasa! Trasa piękna, dokładna odprawa, każdy dostał naklejki na ramę, które zawierały oznaczenia niebezpiecznych miejsc, bufetów i pit stopu na pierogi! Wiele oznaczeń na trasie. A na zakończenie jazdy czekał posiłek regeneracyjny, składający się z potraw regionalnych.
Podsumowując
W mojej opinii Sudovia Gravel jest obowiązkowym punktem w gravelowym kalendarzu. Te trasy trzeba zobaczyć i przejechać (oby następnym razem bez deszczu). Ultra, maraton i etapówka, każdy znajdzie coś dla siebie. To moja pierwsza dłuższa trasa, gdzie całkowicie poległ sprzęt i ja sam, nie czuje jednak irytacji, bo cała reszta była na tyle pozytywna, że o imprezie myślę w samych superlatywach. A każde doświadczenie jest cenne. Suwalszczyzno, widzimy się za rok!
Autor: Michał Ajzyk